…Jeszcze jeden obraz dla ludzi, którzy męczą się z życiem duchowym. Niektórzy już od kilku lat próbują robić postępy. Siedzą jak w łodzi, męczą się, wiosłują, ale nic nie posuwa się do przodu. Co trzeba robić? Trzeba uczyć się „żeglować”!
Jest to wspaniała rzecz: gdy siedzi się w łodzi, która ma maszt i żagiel, to nawet jeżeli wiatr wieje od przodu, można żeglować pod prąd. Różnica polega na tym, że dopóki człowiek siedzi przy wiosłach, poci się i męczy, to łódź idzie może jeszcze do tyłu. Trudno jest pójść naprzód pod prąd własnymi siłami. Jeżeli trochę sprytniej umiemy korzystać z wiatru, wtedy można siedzieć w łodzi i prawie odpoczywać – tylko we właściwym momencie trochę pokierować i sam wiatr ciągnie i pcha łódź dalej.
O to chodzi dzisiaj: żebyśmy byli trochę sprytniejsi niż dotąd, nie próbowali własnymi siłami męczyć się i potem rezygnować – bo za trudno, za ciężko… Zapraszam do tego, aby każdy postawił maszt i odpowiednio zamontował żagle – owszem, trzeba trochę uczyć się tego, przynajmniej mieć fachowca, który pokaże, jak się to robi, bo inaczej można jeszcze wylądować w wodzie. Chodzi o to, żebyśmy jako żagiel otwierali serce i wpuścili do serca wiatr Ducha Świętego przez Słowo Życia. Bo przecież Słowo Życia zawiera Ducha Świętego! Po co męczyć się własnymi siłami, jeżeli On sam chce prawdziwie dać nam tę pomoc? Siłami Ducha Świętego możemy bardzo szybko pójść we właściwym kierunku i jeszcze odpocząć. … Mamy korzystać z Jego pomocy, z Jego energii, dać Mu “pchać” siebie, wypełnić żagle naszego serca – i będziemy przybliżali się do Boga.
Przyjdź, Duchu Święty, umacniaj naszą wiarę, bo chcemy przybliżać się do Pana Boga, chcemy zrobić postępy w naszym życiu duchowym, chcemy naprawdę zaczynać żyć. Odwagi! On bierze w ręce nasze serce i przyciąga nas do Boga.
(o. W. Wermter, z książki „Stać się Jezusem”)