Jak mogę zawrzeć pokój z samym sobą?
Myśl o pokoju przypomina mi pieśń z czasów pierwszych chrześcijan, którą św. Paweł przekazał w swoim liście do Kolosan (Kol 1, 12-20). Ostatnia strofa tej pieśni opowiada o tym, jak Bóg chciał nas ze sobą pojednać przez swojego ukochanego Syna: „aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą; przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez Krew Jego krzyża” (Kol 1, 20). Oczywiście chodzi przede wszystkim o przezwyciężenie nieskończonej przepaści pomiędzy niebem a ziemią skażonej przez grzech. W tym sensie „pokój” oznacza tyle co zbawienie, jedność z Bogiem, która kosztowała Krew „umiłowanego Syna” i wymagała jego śmierci na krzyżu. „Krew” znaczy w tym kontekście tyle co „śmierć”. Chodzi o obrazowy sposób przekazywania treści, podkreślający wielkość ofiary zbawienia.
Pokój jako owoc Krwi Chrystusa nie jest jednak tylko abstrakcyjną prawdą wiary, którą świadomie lub mniej świadomie wyznajemy w modlitwie lub liturgicznych formułach. Człowiek pojednany z Bogiem, człowiek, który doświadczył „odpuszczenia grzechów” (Kol 1, 14) przez sakramentalne odpuszczenie i doświadcza go ciągle na nowo przez życie Słowem Boga i przez dzieła miłości bliźniego, otrzymuje dodatkowo pokój wewnętrzny i pokój ze swym otoczeniem. Kto zanurzy się „przez Krew Chrystusa” w pokoju Bożym, staje się posłańcem (zwiastunem) pokoju Boga.
Krew Chrystusa powinna stać się dla nas źródłem pokoju. … Jeśli żyjemy bez pokoju, nie jesteśmy zadowoleni z samych siebie i mamy problemy z otoczeniem, często szukamy przyczyn wśród innych. Zachęca nas do tego poeta: „Nawet najpobożniejszy nie może żyć w pokoju, jeśli nie podoba się to sąsiadowi”. Ale tak się ma sprawa, gdy patrzymy tylko ludzkimi oczami. Czyż Krew Chrystusa nie otwiera przed nami nowych możliwości? Czy „moc wyznawców” nie jest silniejsza niż własne próby zaprowadzenia pokoju? Czyż jedność z Chrystusem na krzyżu nie obdarza naszych serc nowym pokojem? Czy pokój Chrystusa w naszych sercach nie upoważnia nas do nowego wybaczania i bezgranicznej cierpliwości? Czyż właśnie Krew Chrystusa – tajemniczo obecna w każdym cierpieniu i w każdym grzechu – nie pozwala nam wszędzie być u siebie? Czy nie promieniuje ona w naszych żyłach miłością Boga, która wszystkich na nowo stwarza i daje nowe życie?
o. W. Wermter, z książki “Dzięki Krwi Baranka”