Dzień dzisiejszy jest zarazem dniem chwały ze względu na zmartwychwstanie Chrystusa, w którym my możemy brać udział, ale też dniem udręki. Ktoś, kto miał do czynienia z piecem, wie, jaka to udręka, jeżeli ogień się nie rozpala. Próbuje się ogrzewać piec i nie wychodzi – coś w nim jest zatkane, może są otwarte niewłaściwe wentyle albo drzwiczki. Taką udrękę przeżywa ktoś, kto chciałby kochać i nie wie jak, jest „zatkany”. Dlatego może stać się tak, że chociaż przychodzimy aż trzy razy na Mszę świętą, to jednak ciepło modlitwy nie dociera do nieba, bo nie jest odkręcona właściwa rura.
Staramy się teraz, abyśmy dobrze ogrzewali nasze serca i wpuścili naszą miłość do kielicha eucharystycznego, do Chrystusa. Przez Niego nasze modlitwy docierają na drugą stronę. On jest tym Aniołem, który zanosi modlitwy sprawiedliwych do wieczności. Chcemy z wdzięcznością wykorzystać (i to nie tylko dzisiaj) tę możliwość, aby mieć wpływ nie tylko na to, co się dzieje na ziemi, ale nawet na to, co dzieje się w wieczności. Dziękujemy Panu Bogu za to. Amen – Alleluja.
(homilia o. W. Wermtera, 2.11.1997)