Jak dobrze, że w kalendarzu z regularnością powtarzają się dni, w których nie tylko otaczamy szczególnym szacunkiem naszych zmarłych, ale też myślimy więcej o tym, kim jesteśmy, co na nas czeka. Bez śmierci nie żyjemy! Możemy żyć właściwie, dopiero jeżeli zaakceptowaliśmy śmierć: śmierć naszych najbliższych, własną śmierć, która tak szybko, tak nieprzewidzianie (w każdej chwili!) może przyjść. Dopiero w tej wolności zaakceptowanej śmierci możemy właściwie pomagać zmarłym…
Jakie są warunki, aby prawdziwie im pomagać? Przede wszystkim musimy być w czystej jedności z Chrystusem. Dlatego dni wokół Wszystkich Świętych i Wspomnienia Zmarłych są tradycyjnie dniami spowiedzi, pojednania się, oczyszczenia. Jeżeli nie jesteśmy w Panu Bogu, to odpusty i inne modlitwy też nie będą działały, nie będą miały mocy! Przecież nie są one automatem. Trzeba być w jedności z Panem Bogiem, aby naprawdę pomagać zmarłym… I w tej jedności z Chrystusem możemy powtarzać słowa Hioba: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i oczyma ciała będę widział Boga. To właśnie ja Go zobaczę (Hi 19, 25-27a).