Śmierć już nie żyje!

Dzień Wszystkich Zmarłych jest szczególnym dniem miłości. Modląc się aż do przesady w intencji naszych zmarłych, chcemy wyrażać im naszą wdzięczność. Kim bylibyśmy, gdyby tylu innych dobrych ludzi, którzy żyli przed nami, nie przekazali nam nie tylko życia, ale też kultury, wiary? Myślimy dzisiaj przede wszystkim o naszej własnej rodzinie, ale chodzi nie tylko o nią: chodzi też o cały naród, o ludzkość w ogóle.

Ten dzień ma być poświęcony nie tylko wspomnieniu zmarłych – ma on być dniem miłości. Miłość, która rozwija się i potęguje, zawsze ma tendencję do przesady w wyrazach zewnętrznych. Dlatego trzy razy możemy brać udział w Eucharystii. To nie miałoby sensu bez miłości – ale jako wyraz miłości jest to chyba najsłuszniejszy, najpiękniejszy znak naszej wdzięczności dla zmarłych. Musimy uważać, aby nasza miłość trwała do końca i rozwijała się w głąb od Eucharystii do Eucharystii i aby to, co się dzieje pomiędzy jedną, drugą a trzecią Eucharystią i dalej, było wyrazem miłości, jej przedłużeniem. Wtedy ten dzień będzie miał nie tylko sens, ale szczególną wartość.

Było około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Po tych słowach wyzionął ducha.

Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o Ciało Jezusa. Zdjął Je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany.