W świadomości wielu ludzi dzień Ofiarowania Pańskiego jest chyba dalej „zakodowany” jako święto Maryi – Matki Bożej Gromnicznej. Po reformie liturgicznej to święto, tak jak i niektóre z innych uroczystości w ciągu roku kościelnego, z powrotem otrzymało akcent chrystologiczny. Wszystkie święta Maryi są świętami przede wszystkim Chrystusa. Dzisiaj wspominamy, jak Pan Jezus po raz pierwszy został przyniesiony do świątyni – do domu Ojca, który jest Jego właściwym domem. Nie przeszkadza to jednak dalej nazywać to święto Chrystusa zarazem świętem Maryi. Jedność pomiędzy Jezusem a Maryją w dziele odkupienia szczególnie dzisiaj jest mocno podkreślona przez Pismo Święte.
Na samym początku Ewangelii słyszeliśmy: Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. W jednym zdaniu widzimy jeden i drugi aspekt. Także przez usta proroka Symeona słyszymy najpierw o Jezusie, który jest światłem na oświecenie pogan i przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. Zaraz potem jednak, błogosławiąc Jego Rodzicom, Symeon zwraca się szczególnie do Maryi: A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Można widzieć tutaj znak, wskazujący na szczególną rolę Maryi w dziele odkupienia.
Dlatego my też powinniśmy rozważać tajemnicę tego święta w obu aspektach: z jednej strony patrzymy na Jezusa, który jest Światłem świata, którego nie da się ukryć, które świeci i jednych pociąga, drugich odpycha, a wszystkich, którzy się poddają, oczyszcza i wypełnia, tak że stają się światłem razem z Nim (jeżeli dają się nie tylko zapalić, ale też spalić). To jest nasze powołanie w jedności z Chrystusem: przyjąć światło od Niego i stać się światłem. Z drugiej strony patrzymy na Maryję, aby razem z Nią doświadczać miecza i pozwolić przebić swoje serce.
Chyba właśnie miecz najbardziej przybliża nas do Maryi, do pełnego udziału w Jej życiu i powołaniu. Maryja jest Matką Chrystusa nie tylko przez to, że z Ducha Świętego przyjęła, urodziła i wychowała Jezusa. Jeszcze bardziej jest Jego Matką z tego powodu, że przez całe życie pozwalała na to, by być przebitą. Nie chodzi tylko o moment pod Krzyżem. Chrześcijańska tradycja mówi o siedmiu szczególnie bolesnych momentach w Jej życiu. (Siedem to liczba symboliczna, świadcząca o pełni, doskonałości.) „Być Maryją” – to znaczy też od początku i wciąż na nowo dać się przebić, podobnie jak Jezus został przebity po śmierci – tak że z Jego boku wypłynęła Krew i woda. Maryja przeżywa to przez całe życie, będąc blisko Niego. Dlatego obchodzimy dzisiaj święto jedności między Jezusem a Maryją i dlatego pragnę pokazać drogę Maryi – abyśmy mogli być Jezusem. Trzeba być Maryją, aby przybliżać się do Niego. Tylko ten, kto przybliża się do Jezusa, rozumie też Maryję i potrafi coraz bardziej stać się Nią. To jest nierozdzielne – to jedna tajemnica wiary, jedna tajemnica wcielenia, zbawienia. (…)
A więc nie ma sensu dyskutować, czy obchodzimy dzisiaj święto Chrystusa, czy święto Maryi. To wielkie nieporozumienie, jeżeli ktoś myśli, że Maryja zasłania Chrystusa! A jeżeli nawet wydaje się, że zasłania, to jedynie po to, aby bardziej Go pokazać – podobnie jak musimy czasami zasłonić oczy, aby chociaż trochę popatrzeć w słońce. Ale na pewno Maryja nie przesłoni nam Chrystusa! Odwrotnie: trzeba szukać Maryi, aby powtarzać, uobecniać tajemnicę wcielenia we własnym życiu, aby przyjąć Słowo Boże, aby żyć Słowem Bożym…
o. W. Wermter, fragment homilii z 2.02.96, święto Ofiarowania Pańskiego