Duchowa Rodzina – historia i duchowość

Niezbędne „reguły gry” we współpracy

Oczywiście taka współpraca wymaga pewnej dojrzałości ludzkiej i duchowej. Jednocześnie jednak taki podział ról, na wzór rodziny naturalnej, również w znacznym stopniu wspiera proces dojrzewania jej uczestników.
Relacje we współpracy między siostrami i braćmi zakonnymi nie są „koleżeńskie” czy „przyjacielskie” – są one podobne do relacji pomiędzy rodzeństwem. To umożliwia nie tylko pewną bliskość, ale także pozwala zachować konieczny dystans. Taka współpraca wydaje się jednak możliwa i sensowna tylko wtedy, gdy taką duchową rodzinę łączy wspólna duchowość, o którą troszczy się ojciec duchowy, podczas gdy matka duchowa dba o to, aby nie zabrakło świadectwa autentycznego życia wiarą.

Współpraca mężczyzn i kobiet

Następnie Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia (Łk 8, 1-3).

Z tego fragmentu Ewangelii św. Łukasza wynika bardzo jasno, że Jezus zgromadził wokół siebie nie tylko grupę mężczyzn; jest tutaj także obecna druga grupa, „kilka kobiet”, jak czytamy, „i wiele innych”. O tej grupie uczennic Jezusa jest najpierw powiedziane, że zostały uwolnione od złych duchów i od słabości. Siostry Służebnice Przenajświętszej Krwi chętnie powołują się na ten fragment Ewangelii, aby bliżej przedstawić swoje powołanie. W każdym razie – jedno jest tu najważniejsze: Jezus przyjmował pomoc od wszystkich i chce to czynić także dzisiaj. Jakiekolwiek choroby – czy to natury cielesnej, psychicznej czy duchowej, nie są żadną przeszkodą, aby być uzdrowionym przez Jezusa i służyć Mu przy budowaniu Królestwa Bożego. To jest pocieszająca nowina: Jezus przyszedł nie tylko po to, aby uzdrawiać, ale także po to, aby pozwolić sobie pomóc. Dlatego też wrócił do nieba, abyśmy tym bardziej mogli Mu służyć. Dlaczego jednak sam nie prowadził dalej swojej misji? To byłoby przecież na pewno o wiele lepsze, o wiele pewniejsze! – Jezus nie boi się naszych błędów. On pragnie, abyśmy poprzez nasze słabości wzrastali i abyśmy razem z Nim budowali Królestwo Boże, by później też razem z NIM otrzymać za to nagrodę w chwale.