Było to w Częstochowie w 1983 r. Wspólnie z istniejącą już w Polsce wspólnotą adoratorek Krwi Chrystusa organizowaliśmy w ukryciu rekolekcje i dni skupienia. Opiekowaliśmy się też wieloma pielgrzymami przybywającymi do sanktuarium jasnogórskiego.
Mimo że tego nie planowaliśmy, zgłaszało się do nas wiele osób w najróżniejszych potrzebach. W miarę możliwości przyjmowaliśmy ich wszystkich – przynajmniej tymczasowo – do czasu znalezienia dla nich lepszego miejsca: dziewczyna w ciąży, która została wysłana przez rodziców by dokonać aborcji, ale chciała urodzić dziecko, alkoholicy, narkomani, młodzi ludzie, którzy uciekli z poprawczaka… – na początku staraliśmy się przyjąć ich wszystkich. Nigdy nie mógłbym tego zrobić sam z moimi młodymi współbraćmi, ale nasze siostry również potrzebowały ojcowskiego słowa i braterskiej pomocy, aby poradzić sobie z pojawiającymi się problemami wychowawczymi. Moim ojcowskim zadaniem jako kapłana było przede wszystkim sprawowanie Eucharystii, głoszenie homilii, rozmowy indywidualne, konfesjonał… Jednak bez matczynej posługi sióstr nigdy nie byłbym w stanie dać tak wielu osobom wsparcia i ukierunkowania. Chodzi nie tylko o praktyczne rzeczy w domu, takie jak jedzenie, sprzątanie i pranie. Kwiat na parapecie, uśmiech przy drzwiach wejściowych, ciepłe powitanie, budująca zaufanie rozmowa na korytarzu, podczas zmywania naczyń, w ogrodzie… były równie ważne, jeśli nie ważniejsze.
Komplementarność posług macierzyńskich i ojcowskich nadała domowi rodzinną atmosferę, której ani siostry, ani bracia nie mogliby osiągnąć samodzielnie. Niezależnie od tego, czy chodziło o rekolekcje, czy o zadania wychowawcze: jedni bardziej potrzebowali matki, inni bardziej ojca. Wielu jednak nie dotarłoby do mnie, na przykład do konfesjonału, gdyby nie zostali wcześniej przygotowani przez matczyną siostrę, która następnie towarzyszyła im w tym często „trudnym spacerze” do konfesjonału. Kiedy zwierzyli się nowej „mamie” ze swoich trudnych doświadczeń, wyraźnie odetchnęli z ulgą. Ale pełnia radości rozkwitła dopiero wtedy, gdy 0 zachęceni i przygotowani przez matkę duchową – wyznali swoje grzechy ojcu duchownemu i otrzymali od niego rozgrzeszenie i błogosławieństwo w imię Jezusa.