Daj mi swoje grzechy

Na wspomnienie św. Hieronima

(…) Hieronim zamieszkał w Betlejem, pragnąc być tam, gdzie Słowo stało się Ciałem. Lubił chodzić do groty, która według tradycji była miejscem narodzenia Pana Jezusa, i tam rozmyślać. Pewnego razu zastanawiał się nad darami królów, myślał o pastuszkach, którzy też coś przynieśli Jezusowi i odczuł wielką potrzebę podarowania Mu czegoś. Ale cóż mógł dać on, asceta, który już wszystko oddał, który prawie nie sypiał, nie jadł, cały czas modlił się, pracował, kierując duszami innych? Co mógł jeszcze dać? Nie miał nic. Nawet przybory potrzebne do pracy tłumacza były własnością klasztoru. Nagle usłyszał głos: „Hieronimie, Hieronimie, daj mi swoje grzechy!”

Zdumiony pomyślał, że to chyba głos diabła. Mnisi, którzy dużo modlili się i pościli, przyzwyczajeni byli do pokus i podstępów szatana, który pod pretekstem dobra podpowiada bardzo subtelne grzechy. Pomyślał: „To niemożliwe! To bluźnierstwo!” Chciał odrzucić to wszystko, modlił się więc dalej, ale znów usłyszał: „Hieronimie, daj mi swoje grzechy!” Coś w tym musi być! W sercu czuł pokój – a więc głos chyba nie pochodził od diabła. Ale czy grzechy mogą być darem? Przecież są czymś strasznym! Jednak, rozmyślając o tym, przypomniał sobie przypowieść o synu marnotrawnym. Co on podarował ojcu po powrocie do domu? Brudny, obdarty i wyniszczony – cóż mógł mu podarować? Uklęknął i powiedział: „Nie jestem godny, przebacz”. Wyspowiadał się przed ojcem: „Zgrzeszyłem wobec Boga i względem ciebie” – w pewnym sensie podarował mu swoje grzechy!

Hieronim zrozumiał, że jest to chyba jedyny dar, który człowiek rzeczywiście może dać Bogu. Przecież wszystkie inne rzeczy, które posiadamy, otrzymaliśmy od Niego. One i tak należą do Boga. Jeżeli coś Mu dajemy – czas, pracę, modlitwę – to w gruncie rzeczy oddajemy to wszystko z powrotem Właścicielowi. Ale kiedy ofiarujemy swoje grzechy, to oddajemy razem z nimi nasze serce, nas samych, miłość i zaufanie – w ten sposób człowiek może dać samego siebie… Hieronim to uczynił i był szczęśliwy, że jednak mógł dać Bogu coś od siebie. Jak nigdy przedtem oddał Mu swoje życie. Wszystkie jego cenne tłumaczenia i praca duszpasterska były w gruncie rzeczy mało ważne w porównaniu z tym, co teraz dał Bogu w prawdziwej i głębokiej pokorze.

(fragm. z książki W. Wermtera „Dla grzeszników”)